Year 3: Więcej niż dwoje

Na początku roku 2015 byliśmy zdeterminowani, żeby zdobyć jak najwięcej klientów. Szczerze pisząc – jakiegokolwiek klienta poza naszym pierwszym i jedynym dotąd. Żeby to osiągnąć, potrzebowaliśmy wizytówki, czyli strony internetowej. Oczywiście w sieci wciąż wisiał portal nativespeakersonline.com, który jednak nie przyciągał żadnych zleceń i nie prezentował usług, które wykonywaliśmy na tym etapie dla naszego jedynego klienta biznesowego.  Nie mieliśmy więcej funduszy na inwestowanie w projekt dużej strony internetowej, więc ta, która powstała, była bardzo podstawowym prototypem. Zbudowała ją Dorota w oparciu o swoje świeżo nabyte umiejętności blogerki.

Tym razem proces był szybki. Prosta strona internetowa stanęła w kilka dni, po niej nastąpił mailing. Nie chodziło nam o codzienny wysiłek wysyłania setek maili z naszych prywatnych skrzynek -po prostu kupiliśmy ogromną bazę kilkudziesięciu tysięcy maili biznesowych i jednym kliknięciem rozesłaliśmy coś, co dziś określilibyśmy mianem spamingu. Okazało się, że chyba 99% maili pozostało, zgodnie z oczekiwaniami, bez odpowiedzi, dostaliśmy kilka z obraźliwymi komentarzami… Ale również pojawiły się pierwsze zlecenia! Dało nam to zastrzyk nowej – jakże potrzebnej- energii.  Zleceń pojawiło się tyle, że musieliśmy zakupić program do fakturowania. Pierwsza bezpłatna wersja okazała się niewystarczająca, gdyż jej limit to 10 faktur miesięcznie, a my przekraczaliśmy ten pułap! I tak nieoczekiwanie okazało się, że potrzebujemy pracownika, bo we dwójkę nie wyrabialiśmy się czasowo z zamówieniami!

I tak w MD Online pojawiła się Agata – nasza niezastąpiona manager od zadań specjalnych. Pracowaliśmy ramię w ramie długie godziny z racji tego, że nadzorowaliśmy pracę native spekaerów we wszystkich strefach czasowych, a potrzebowaliśmy szybkiej reakcji na zamówienia, które mogły wpaść nawet o późnych porach.  Na tym etapie, bez wyrobionej marki, nie mogliśmy sobie pozwolić na długie czas oczekiwania klienta na odpowiedź – zamówienia musieliśmy chwytać zanim przejmie je konkurencja.  Oczywiście było dużo stresu, ale obecnie wspominamy z rozrzewnieniem czasy, gdzie dostawaliśmy czasem histerycznego napadu śmiechu o 2 czy 3 w nocy, czekając na odpowiedź tłumacza. Szybko się nauczyliśmy, że w świecie online nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Ba! Wykształciliśmy niemal szpiegowskie umiejętności, wynajdując np., że nasz norweski tłumacz okazał się mieć trzecie, czwarte, a nawet piąte wcielenie, utrzymując, że jest urodzonym Francuzem, Niemcem, a równocześnie…Wietnamczykiem! Ale o tych początkach może najlepiej opowie nasza pierwsza pracownica – niezastąpiona Agatka.

Wspomnienia Agaty

Agata Sibilska-Woźniacka; Nasz niezależny starszy pracownik

Moja przygoda z MD online zaczęła się w marcu 2015 roku. Prywatnie był to bardzo trudny okres dla mnie, ale nie o tym 😉  Praca zajęła mi głowę, a okazała się na tyle angażująca, że szybko mnie w pełni pochłonęła.

Jako pierwszy pracownik firmy poznałam wszystkich klientów i tak jest do dzisiaj. Chyba nie ma nazwiska z zaprzyjaźnionych firm lub uczelni, którego bym nie kojarzyła. To bardzo fajne uczucie, lubię to, że zawsze wiem z kim rozmawiam i znam pełną historię oraz preferencje.

Ponieważ byłam pierwsza, to jestem trochę jak pracownik z McDonald’s –  pracowałam na każdym stanowisku i do każdego potrafię wrócić, gdy zajdzie potrzeba.

Kiedy zaczynaliśmy, firma nie była jeszcze podzielona na część naukową i biznes-back office. Pracowaliśmy na jednym mailu i pojawiały się tam pytania zarówno z uczelni, jak i biur tłumaczeń. Dobrze pamiętam też naszego pierwszego większego klienta, Dogadamycie, i mimo tego, że nasze drogi biznesowe się rozeszły, dobrze wspominam tamten czas i współpracę z fajnymi PM-kami. Natomiast klient naukowy to Akademia Morska w Szczecinie, z którą działamy do dzisiaj i jest oczkiem w głowie,  a moje wspomnienia wciąż wędrują do przecudownej p. Ady z AMS 🙂

Klientów było coraz więcej, dlatego po ok. pół roku zatrudniliśmy Tomka. Drugi pracownik – to big deal, szczególnie jeśli mówimy o TOMKU, człowieku z fantastycznym poczuciem humoru, czasem ciężko było nie popluć ekranu ze śmiechu. Mimo kłód, które życie mu rzuciło pod nogi, super się rozwijał i rozwija do dziś, nie z nami, ale pozostajemy w dobrym kontakcie.

No i w końcu 3 pracownik, który jest do dnia dzisiejszego i wszyscy ją kochacie – Ochmiś (teraz już doktor Ochmańska-Rajch). Byliśmy już w 3kę, klientów było coraz więcej, zaczęliśmy wdrażać systemy, które zaczęły usprawniać nam pracę, takie jak Mantreo czy CATy. Ruszyliśmy pełną parą. Więcej o tym- w kolejnym wpisie!

Dodaj komentarz