year 2

Rok 2: Ruszamy!

Na początku 2014 po długim czasie planowania nasza strona nativespeakersonline.com w końcu ujrzała światło dzienne. W tym czasie przeprowadziliśmy się z rodziną do Anglii, aby spełnić nasze marzenie o posiadaniu dwóch domów w tradycyjny sposób- spędzając kilka lat w Anglii i kilka w Polsce.

Wiedzieliśmy oczywiście, że strona internetowa nie może stać pusta i że to my musimy postarać się, żeby przyciągnąć użytkowników na portal. W tym celu poprosiliśmy naszych angielskich znajomych, żeby utworzyli na stronie swoje profile jako dostawcy usług korekty językowej native spekaerów. Łatwo powiedzieć z wykonaniem trudniej…wszyscy wydawali się podekscytowani naszym planem, wielu obiecało założyć profile, niewielu to naprawdę zrobiło. Próbowaliśmy rozwinąć wiedzę o naszym portalu za pośrednictwem wpisów na różnych forach i blogach. Gdy udało nam się w końcu zgromadzić portfolio 70 profili wykwalifikowanych native speakerów na stronie, stwierdziliśmy, że teraz czas na zamówienia. Potrzebowaliśmy klientów. Zaczęliśmy akcję mailingową- codziennie wysyłając dziesiątki i setki maili dając firmom I instytucjom znać że oto jest, unikalny serwis, który zmieni ich życie…lecz z drugiej strony niezmiennie panowała cisza.

Nie rezygnowaliśmy łatwo. Ustaliliśmy dzienny plan wysyłki maili. Wierzyliśmy, że cierpliwość i systematyczność zostanie nagrodzona. Po trzech miesiącach jakoś…zabrakło nam energii. Nie żebyśmy o tym głośno rozmawiali, ale faktem jest że przestaliśmy mieć poczucie, że dalsze spędzanie naszych dni na wysyłaniu setek maili, na które nikt nie odpowiada ma jakiś sens. W tym czasie oficjalnie zajęliśmy się też nowym pomysłem- tym razem z zupełnie innej dziedziny- zaczęliśmy produkcję toreb rowerowych z materiałów z recyklingu. Przez kolejne 3 miesiące udało nam się zaprojektować i wydrukować ulotki dla naszej nowej firmy jak i uszyć dwa pokazowe produkty, odwiedzić targi rowerowe w Londynie, a nawet zainteresować projektem lokalną organizację w Yorkshire, podczas organizacji dużego wyścigu kolarskiego Tour de Yorkshire.  Wszystkie żagle ustawiliśmy na nowy projekt i wtedy…zadzwonił telefon.

 

– Nativespeakersonline?

– yyyy…taaak…tak!

Dorota zdołała z siebie wydusić, zszokowana, próbując przybrać swój najbardziej profesjonalny I naturalny ton głosu.

– Czy oferujecie usługi korekty przez native spekaerów?

-Oczywiście że tak! – Dorota już była w pełni sobą :).

 

A zatem po 3 miesiącach od momentu, gdy wysłaliśmy ostatnie z maili promujących serwis zadzwonił nasz pierwszy potencjalny klient!

Klient, który jak się szybko okazało, wcale nie chciał korzystać z portalu nativespeakersonline –on chciał żeby to Mark i Dorota osobiście wybierali native speakerów i gwarantowali jakość dostarczanych tekstów.  Co więcej już po dwóch zamówieniach korekty anglojęzycznej klient zapragnął żebyśmy robili tłumaczenia i to nie tylko na angielski, ale też niemiecki, francuski, albański….

2014 – Dorota w Londynie na początku promocji nativespeakersonline.

A zatem… znaleźliśmy się w miejscu gdzie owszem – w końcu mieliśmy  klienta, gotowego regularnie zlecać tyle, że nie miało to wiele wspólnego z naszym pierwszym zamysłem portalu nativespekaersonline, który miał oferować korektę angielską i…zarabiać kiedy my śpimy ;). Po burzliwej naradzie co zrobić z tym fantem zdecydowaliśmy się wyjść z naszej strefy komfortu i podjąć wyzwanie. W końcu był to nasz jedyny klient…

Klient okazał się nie tylko jedyny, ale też wymagający, przesyłając dziesiątki mikrozleceń na trylion języków 24h na dobę, gdzie spędzaliśmy godziny rekrutując tłumaczy i stresując się krótkimi czasami realizacji z dużymi karami za każde 5 minut spóźnienia. Jakakolwiek reklamacja nie wchodziła w grę- wówczas nie otrzymywaliśmy żadnego wynagrodzenia.  Stara prawda miała tu swój byt- na bezrybiu i rak ryba- w braku alternatyw (innych klientów) trzeba było akceptować wszystko i przyjmować za dobrą monetę.

Na końcówce roku 2014 byliśmy wyczerpani godzinami pracy, które spędzaliśmy realizując zamówienia naszego jedynego klienta, zarabiając grosze a do tego pracując pełnoetatowo w naszych stałych pracach i wychowując bez wsparcia dziadków dwójkę małych dzieci. Zrozumieliśmy, że w 2015 albo coś drastycznie się zmieni albo zarzucimy nasz pomysł biznesowy. Wiedzieliśmy, że zmiana może wyjść od…większej liczby klientów i to jedyna szansa na rozwój…, ale to już historia na rok 2015 🙂 Do usłyszenia!

Dodaj komentarz